poniedziałek, 11 czerwca 2012

Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet – Stieg Larsson

źródło
Nie mogę uwierzyć, że mając całą trylogię Millennium na półce, przeczytałam pierwszą część dopiero teraz. Zawsze wiedziałam, że skandynawscy pisarze są świetni (Mons Kallentoft, mój ukochany,  dla przykładu), ale Autor „Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet” przerasta ich wszystkich przynajmniej o pół głowy.

Świat, który wykreowała Larsson to rzeczywistość, która jest nam poniekąd obca. Nie ma tu celebrytów i gwiazd, a główną rolę grają znani dziennikarze i świetnie wykreowane intrygi.  Akcja z początku toczy się na 2 płaszczyznach – z jednej strony poznajemy Mikaela Blomkvista, z drugiej Lisabeth Salander, a przez długi czas ich losy nie chcą się spleść (muszę przyznać, że w połowie książki zastawiałam się, czy to kiedykolwiek nastąpi). Gdy jednak dwoje bohaterów wreszcie spotyka się,  wszystkie wydarzenia zaczynają przybierać szybszy obrót. Każda analizowany szczegół zawiłej zagadki dowodzi sprytu młodej Salander i przenikliwości Blomkvista. Nie dają się zwieść mylnym tropom, uparcie szukają prawdy uciekając się do tego, co przyniósł XXI wiek - komputerów, hackerstwa i powszechnego dostępu do wielu informacji. W toku śledztwa na  światło dzienne wychodzi nie tylko prawda skrywana przez ród Vangerów, ale także zbrodnie innych członków rodziny czy wykryciem prawdziwej działalności Wennerströma.

Stieg Larsson stworzył świat podobnie jak Simon Beckett czy Mons Kallentoft. Pozwala czytelnikowi dochodzić  do rozwiązania zagadki razem z bohaterami, nie przesądza niczego z góry, wszystko co wiedzą bohaterowie jest jawne. Udało mu się sprawić, co jest talentem rzadkim, że do ostatniej chwili nie jest zupełnie jasne co tak naprawdę się wydarzyło. W pierwszej części Millennium mężczyźni na prawdę nienawidzą kobiet całym sercem. W „Mężczyznach…” morderstwo to nie oddanie kilku strzałów, ale dokładnie zaplanowane przedsięwzięcie z własną złożoną dokumentacją, postaci to żywe istoty a nie tylko maszyny. Nic nie jest tu uogólnione, ani uproszczone, może z wyjątkiem wątków lekko erotycznych, które dodatkowo dodają całości smaku. Pierwsza książka Larssona jest pewnym wyzwaniem i z pewnością trzeba zarezerwować sobie trochę czasu, bo kto raz weźmie ją w ręce, nie będzie w stanie jej odłożyć dopóki nie dobrnie do ostatniej strony.

Przeczytałam pierwszą cześć trylogii Millennium i już wiem, że dwie kolejne książki również pochłonę. Wiem też, że gdy skończę ostatni tom będę zawiedziona, że nie czeka mnie więcej. Stiegu Larssonie, czemu umarłeś??

1 komentarz:

  1. "Millenium" to mistrzostwo. Szkoda, że Larsson nie żyje. Na półkach jest tyle chłamu, a przecież tacy ludzie jak on są stworzeni do pisania.

    Kamila

    OdpowiedzUsuń